Z nicości
Słusznie z góry zakładam,
Że oni nic nie rozumieją.
To dlatego odchodzą twarzami
Zwróceni do nicości.
Zawsze tak odchodzili.
Zbyt duże ziarno piasku
W klepsydrze mojego losu,
W przewężeniu, w którym miotała się
Moja milcząca rozpacz,
Mój zwierzęcy ryk nienawiści
Spętany strachem przed utratą tego,
Czego i tak nigdy nie było.
Odsyłałam ich.
Jak można być tak blisko,
A jednocześnie tak daleko?
Absurdalna spolegliwość,
Którą opisać może tylko
Koncert fortepianowy z orkiestrą,
Zrównoważyć wystarczająco biały fortepian.
Na to pytanie odpowiada tylko negatyw,
Gdy wodzić palcem po śladzie
Sugerowanym głodem miłości.
Dochodzę do sensu złudzeń.
Prawdziwa była tylko sama wyobraźnia.
Moc jej pragnienia - imponująca.
Ostateczne przyznanie się do pustki -
Prawdziwe i rzetelne.
Może chodziło o to, aby koniec był rzetelny,
A rzetelność ostateczna?
O przyznanie się?
Tu rodzi się wartość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz