piątek, 5 lipca 2024

Pobudka

                            Akwarela, tusz. 21x15

Nikifor nigdy nie malował kwiatów,

Tylko stacje, saluty i uzdrowienia.

Gryzmoły świadczyły, że wiedział za dużo,

Żeby malować kwiaty.

Gdzieś tam, z daleka

Kogut przywołuje świat do porządku:

Z wysokości zagrodowego płotu,

Ze szczytu ratuszowej wieży,

Z dachu wozu strażackiego.

 

czwartek, 4 lipca 2024

Połów w blasku księżyca

                    

                                      akwarela, tusz, 15x21 cm.

Gdzieś pomiędzy dwoma światami,

Zanim noc przechodzi w dzień,

Wolno mi złowić jedyną rybę.

Lecz potem jedna za drugą

Zwołują się poprzez fale,

Przybiegają zupełnie niezaplanowane,

Szczęśliwe, że mogą poprzebierać płetwami

W srebrnym blasku księżyca.

Myślałam, że jestem rybakiem,

A to ta jedyna myśl 

Jak w sieć zebrała mnie w jedno...

niedziela, 19 maja 2024

Opatrunek



Słowa zmieszane z kojącą maścią

Kładę na wilgotnym bandażu,

Okład na czoło nasączony

Balsamem utulenia.

Cicho, cicho, już dobrze...

Gołąb gładką płachtą ślizgu

Kołuje nad miejscem lądowania.


Pomiędzy deszczułkami mocnych zdań

Nastawiłam strzaskane serce.

Już, już, cicho...

Rozdzielone cząstki łączą się.

Przedwczesne pąki też brązowieją

Od spóźnionego mrozu.


Odprawiam tajemne czary i szepty

Nad otwartą raną

(Nożem od kolana po pachwinę).

Zdjęty ból rozbiega się po bezkresie pól.

Cicho, już dobrze...


Wiem, czasem boli dopiero teraz.





piątek, 3 maja 2024

Słowo łączące

Makijaż...

Miało być słowo łączące,

Ale uleciało.

To nic, już dawno jestem w ziemi obiecanej,

Tylko tego nie zauważyłam.

Podaj trzy słowa z przeszłości:

Neony, Indianka, purpura.

Neony, bo mam iść 

Ku światłom wielkiego miasta,

Indianka, bo w niczym mi nie pomoże,

(Wróciła do Apaczów),

Purpura, bo dopiero gdy uznaję szkarłat krwi,

Uspokaja się wiatr.

Niedziela ma być koncertowo nudna.

Myślisz, że to jest mniej ważne?

Nikogo o nic nie pytam.




 

wtorek, 23 kwietnia 2024

Już można

                             Już można


 Już można odłączyć

Sygnał zagłuszający

Wrzaski szarpiącego bólu

Wspomnień po zadanych torturach.

Była to słodka zemsta sfinksa

Za rozdzielanie włos po włosie

Prawdy od oszustwa

Z czasu, gdy jak tonący brzytwy

Chwytałam się efemerycznych halek,

Zwiewnych pajęczyn,

Bezkrwistych zaślubin

Zawieszonych w wysokim przestworzu.

Teraz ściągam lejce ich supłom i pętlom

I sprowadzam po linii prostej

Pomiędzy grudy chłopskiego rozumu

Wprost do grobu,

Gdzie dany im jest spokój,

Aby mogły wzrastać w porze naturalnej.

A ja tymczasem posłucham

Odgłosów pokoju.

 

niedziela, 21 kwietnia 2024

Narodziny

                            Narodziny


Inni też wiją się w bólach porodowych.

Nasz ból nie jest daremny - rodzimy siebie.

Niektórzy umierają narodziwszy się tylko głową.

Reszta ugrzęzła w cieple pierwotnego ciała.

Jest chłodno.

Uzdrawia tylko ten rodzaj piękna, które można przypisać.

Piękno bezpańskie jest tak samo zziębnięte.

Niektórzy ścielą przebłagalne poduchy

Na wypadek furii ojców i matek,

Aby złagodzić ich autoupadek.

Prawda nas wszystkich zaboli.

Ale potem całość jest wystarczająca.

Spożywamy ją najpierw w dziwnym milczeniu,

A potem w milczącym podziwie.

A kończymy tańcem na boskim stole.


Do końca życia

Do końca życia


 Do końca moich dni 

Zdumiewać się będę sobą.

Widocznie jestem wystarczającym 

Powodem do życia.

Ostatecznie to świat potknął się, przewrócił,

Rozproszył na części składowe i zjawiska.

Mogę je teraz oglądać

W widnokręgu zwanym rzeczywistością.

Uprzedzam, że moje oczy

To mocne, grafitowe kulki

A serce mam ołowiane

W lazurytowej poświacie.

Pozwolę się zawieść,

Pozwolę do siebie mówić,

A nawet stuknąć.

Ale zawsze będę wiedziała swoje

A nawet wasze.

W tej prawdzie mieszka

Moje uniwersalne zwycięstwo.

Już zajęłam miejsce w szeregu trwających.

Świat się zapętlił.

Ja urodziłam się kawałek dalej.