Jak dotąd, moje wnuczęta, to dziewczęta - dwie kochane dziewczynki. To dla mojej progenitury zaczęłam pisać i ilustrować wiersze w specjalnym zeszycie.
Otrzymają go wtedy, gdy będę miała pewność, że nie zostanie nadgryziony, albo nie zniknie w sobie tylko wiadomy sposób...
Oto jeden z wierszy w Wierszowniku:
Gnom
- Nie chcesz mnie wziąć ze sobą?
No dobrze, lepiej nie bierz,
Bo zakwitnę, bo wykrzyknę
Fajerwerkiem w niebie.
Wodę w jeziorze zatruję,
Złapię księżyc w siatkę.
Zapadną ciemności...
Wpadniemy w dół,
W sam środek czarnej komnaty,
Prosto na stół,
Gdzie stoi
Dzban pełen czarnej herbaty.
Wypiję ją przez rurkę
Ciurkiem,
Do samego dna...
A tam na dnie,
Bim, bam, bom,
Skryły się - ile? - dwa?
Nie, jeden Gnom.
Gnom, ale za to jaki!
Sztuka dorodna:
Oczka jak dwa węgielki,
Uszka jak dwie muszelki,
Brewki jak dwa szczurki,
Mysi ogonek,
Czubek jak kozi postronek.
Pępuszek? - Jest.
Paluszek? - Raz, dwa, - aż trzy,
Kiełki trochę jak kły,
Tylko, że malutkie.
Futerko na brzuszku - mięciutkie,
I po wewnętrznej stronie dłoni,
I na ogonie.
Popatrz, jak się ukłonił!
No, kto by to pomyślał?
Prędzej byś go wyśmiał,
Ale nie...
Ukłonił się - wystarczy.
Nie prycha i nie warczy.
Zostawmy go tam w spokoju,
Wracajmy do pokoju,
Do komnaty pełnej herbaty.
Wycofajmy się z cicha.
Byle dalej od tego licha.
A bo ja wiem, na co go stać?...
Nie warto tu dłużej stać.
Wracajmy do domu,
Nic nie mówmy nikomu.
A widzisz, mówiłam,
Żebyś mnie nie brał ze sobą.
I niech ci będzie wiadomo,
Że jestem osobą
Podobną do tego Gnoma...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz